Portal Poemax jest prowadzony we współpracy ze stowarzyszeniem Salon Literacki

Żenia i jej córki uczą się języka.
Siedzą naprzeciwko, od nowa nazywając
stół, krzesło, drzwi. Za oknem słońce

oświetla inne rzeczy. Tyle ich.
Na twarzach coś na kształt uśmiechu,
gdy siłą rzeczy mylą słowa.

Żenia i jej córki uczą mnie języka.
Siedzę naprzeciwko, od nowa nazywając
stół, krzesło, drzwi. Wychodzę z jamnikiem.

Sam jestem chyba mieszańcem.
Za rzeką wschodzi słońce.
To rzut kamieniem stąd. 

Ilość odsłon: 262

Komentarze

luty 09, 2023 21:06

Dziękuję!

luty 08, 2023 20:20

ha! świetny tekst! gratulacje

luty 04, 2023 17:53

Marcin Strugalski - dziękuję!

luty 04, 2023 11:02

Bardzo ładny wiersz. Pozdrawiam

luty 02, 2023 21:11

Dzięki Marek!

luty 02, 2023 21:07

Słusznie - zmieniam wg Twoich wskazówek.

luty 02, 2023 18:41

Mądry i liryczny wiersz. Jedynie z wersyfikacją bym zrobił lifting:

"Żenia i jej córki uczą się języka.
Siedzą naprzeciwko, od nowa nazywając
stół, krzesło, drzwi. Za oknem słońce

oświetla inne rzeczy. Tyle ich.
Na twarzach coś na kształt uśmiechu,
gdy siłą rzeczy mylą słowa.

Żenia i jej córki uczą mnie języka.
Siedzę naprzeciwko, od nowa nazywając
stół, krzesło, drzwi. Wychodzę z jamnikiem.

Sam jestem chyba mieszańcem.
Za rzeką wschodzi słońce.
To rzut kamieniem stąd. "